26 lipca 2012r.
Rano chcemy wyjechać jak najszybciej ale coś nie możemy się dogadać z naszym kucharzem i przewodnikiem, tak więc wyjeżdżamy jako jedni z ostatnich.
Widzimy samotnego bawoła, małpy a także wielkiego krokodyla płynącego rzeką.
I rzeczywiście wynurza się z trawy jak feniks. To jedno z najbardziej niesamowitych wydarzeń podczas safari. Gepard leniwie się przemieszcza. Liże łapkę. Potem znika i nagle widać go na gałęzi krzaku. Patrzy prosto na nas. Niesamowite.
I wielkie stado lwów. Musze powiedzieć że lwy najładniej się zaprezentowały podczas naszego safari, oprócz pierwszego dnia były wszędzie, w dużych ilościach i ciekawych sytuacjach.
Hipopotama. Żyrafę. Znowu hipopotamy. Stado zebr.
Hipopotama. Żyrafę. Znowu hipopotamy. Stado zebr.
I cos niesamowitego zaczyna się dziać. Tamte zwierzęta już nam się opatrzyły, a w pewnym momencie zbliżamy się do grupki samochodów. Nic nie widzimy.
Kierowca mówi, że był tu gepard. Upolował cos sobie (rzeczywiście tuż przy drodze leży nadgryziona antylopa) i musiały spłoszyć go samochody.
Kierowca mówi, że był tu gepard. Upolował cos sobie (rzeczywiście tuż przy drodze leży nadgryziona antylopa) i musiały spłoszyć go samochody.
Stoimy chwilę i już właściwie mamy odjeżdżać, kiedy Delphine nagle krzyczy, że widzi geparda.
I rzeczywiście wynurza się z trawy jak feniks. To jedno z najbardziej niesamowitych wydarzeń podczas safari. Gepard leniwie się przemieszcza. Liże łapkę. Potem znika i nagle widać go na gałęzi krzaku. Patrzy prosto na nas. Niesamowite.
Niestety nie zdążam zrobić zdjęcia. Mam takie kiedy już prawie zeskakuje.
Ale to zadziwiające w jaki sposób te dzikie i przecież płochliwe zwierzęta się zachowują, nie zwracając żadnej uwagi na turystów w samochodach, którzy przecież są swojego rodzaju intruzami.
Kierowca zabiera nas do visitors center.
Nie podoba mi się tam na początku. Duży kompleks ze wzgórzami na które można się wdrapać.
Ze wzgórz widać tylko domy, tak jak by się nie było w parku narodowym, ale nie wiem gdzie, na jakiejś wiosce. Potem jesteśmy oprowadzani, w formule, że robimy migrację po centrum. Nawet to ciekawe bo pokazuje co tu zrobiono i jak park funkcjonuje.
Fajne jest to że jest tam mnóstwo hiraxów, które nas obserwują bezczelnie z bliska ze wszystkich stron.
Jest też pająk i legwan. I żółty ptaszek.
Podsumowując, to było ciekawe.
Nie podoba mi się tam na początku. Duży kompleks ze wzgórzami na które można się wdrapać.
Ze wzgórz widać tylko domy, tak jak by się nie było w parku narodowym, ale nie wiem gdzie, na jakiejś wiosce. Potem jesteśmy oprowadzani, w formule, że robimy migrację po centrum. Nawet to ciekawe bo pokazuje co tu zrobiono i jak park funkcjonuje.
Fajne jest to że jest tam mnóstwo hiraxów, które nas obserwują bezczelnie z bliska ze wszystkich stron.
Jest też pająk i legwan. I żółty ptaszek.
Podsumowując, to było ciekawe.
Potem wracamy do obozu na obiad. Jest naprawdę dobry, dostajemy duży talerz z frytkami, surówką, szaszłykami ….i oczywiście naleśnikami. I sałatkę owocową. Nawet Wim, który nie je owoców na wyjazdach, na nią się skusił.
Wyjeżdżamy do Ngorogoro. Wszyscy mówili że nocleg na brzegu krateru jest ciężki, bo jest zimno. Rzeczywiście, jak zajeżdżamy robi się zimno. Natychmiast nakładam na siebie wszystkie swoje ciuchy i jakoś udaje mi się przetrwać wieczór. I noc. Coś znowu nie możemy się dogadać z kierowcą, o której jutro rano wyjeżdżamy.
Wyjeżdżamy do Ngorogoro. Wszyscy mówili że nocleg na brzegu krateru jest ciężki, bo jest zimno. Rzeczywiście, jak zajeżdżamy robi się zimno. Natychmiast nakładam na siebie wszystkie swoje ciuchy i jakoś udaje mi się przetrwać wieczór. I noc. Coś znowu nie możemy się dogadać z kierowcą, o której jutro rano wyjeżdżamy.
Rano jest szaro i zimno.Kierowca strasznie się grzebie. Jesteśmy już spakowani, namioty zwinięte. A on łazi w kółko i nie zwija swojego. Po czym odjeżdżamy i ten namiot zostaje, nawet w sumie się nie zapytaliśmy o co chodzi.
Załatwiamy formalności wjazdowe i zjeżdżamy na dół krateru. Pogoda nie jest zachęcająca. Jest duża mgła, praktycznie nic nie widać. Trochę to rozczarowuje.
Kiedy jednak zjeżdżamy na dół, znajdujemy się jakby pod mgłą. Nie na darmo miejsce jest określane jako niesamowite. Wkrótce okaże się, że to był w sumie najpiękniejszy dzień z całego safari.
Kiedy jednak zjeżdżamy na dół, znajdujemy się jakby pod mgłą. Nie na darmo miejsce jest określane jako niesamowite. Wkrótce okaże się, że to był w sumie najpiękniejszy dzień z całego safari.
Ngorogoro jest zamkniętym miejscem, z którego zwierzęta nie mogą się wydostać, ma ok. 20 km szerokości z każdej strony. Żyje tam czarny nosorożec, który jest na wymarciu. Jak się okazuje jest bardzo na wymarciu, bo przewodnik mówi że w całym kraterze jest ok. 14 sztuk nosorożców i w sumie widzimy tylko dwa, z oddali, praktycznie jako dwie szare kropki, nie mniej jednak można powiedzieć że widzieliśmy black rhino. Dno krateru jest płaskie, prawie całe w formie sawanny, tylko niewielka część to las.
Widzimy samochody i duże grupy stada zwierząt. W końcu zjeżdżamy na dno. Czegoś takiego właśnie brakowało w Serengeti, gdzie cała migracja nie odbywała się niestety w miejscach które odwiedziliśmy.
Jeździmy sobie pośród tych zwierząt, w końcu ciekawa scenka lwa z lwicą, którzy jak powiedział kierowca są w honeymoon.
Jeździmy sobie pośród tych zwierząt, w końcu ciekawa scenka lwa z lwicą, którzy jak powiedział kierowca są w honeymoon.
Widzimy też pierwsze hieny. Po tym co widzieliśmy wcześniej hieny nie są zbyt atrakcyjne, no ale że wcześniej ich nie spotkaliśmy to bardzo nas cieszy ten widok.
Jest mnóstwo wildebeest. Tak jak to się ogląda na zdjęciach i filmach przyrodniczych. Tak jak to mówi kierowca, możemy obserwować mieszankę samochodów i zwierząt, bo aut z turystami jest naprawdę sporo.
Jest mnóstwo wildebeest. Tak jak to się ogląda na zdjęciach i filmach przyrodniczych. Tak jak to mówi kierowca, możemy obserwować mieszankę samochodów i zwierząt, bo aut z turystami jest naprawdę sporo.
Zjeżdżamy na postój do toalety. Zaczepia nas grupka Masajów, którzy coś tam próbują sprzedać. Pokazują mi słonia pośród drzew. Sama bym nigdy nie zobaczyła, tak się zlewa z otoczeniem.
I tak sobie jeździmy pośród gnu, zebr, hien, strusi i antylop.
Aż nagle po prostu umarłam z zachwytu. Natrafiamy na stado żurawi koroniastych. Ja o żurawiu czytałam jeszcze będąc w podstawówce. Zapamiętałam go dobrze, bo był na okładce książki Ady Wińczy, było też piękne zdjęcie w środku, kolorowe. Co w tamtych czasach było czymś wyjątkowym. Normalnie chcę się rozpłakać ze szczęścia. Ptaki są trochę daleko, jednak udaje mi się zrobić fajne zdjęcie. Normalnie osiągam chyba apogeum szczęścia. Ahhhhh.
Aż nagle po prostu umarłam z zachwytu. Natrafiamy na stado żurawi koroniastych. Ja o żurawiu czytałam jeszcze będąc w podstawówce. Zapamiętałam go dobrze, bo był na okładce książki Ady Wińczy, było też piękne zdjęcie w środku, kolorowe. Co w tamtych czasach było czymś wyjątkowym. Normalnie chcę się rozpłakać ze szczęścia. Ptaki są trochę daleko, jednak udaje mi się zrobić fajne zdjęcie. Normalnie osiągam chyba apogeum szczęścia. Ahhhhh.
Jedziemy dalej. Tuż obok drogi, dosłownie w miejscu, gdzie droga przekształca się w trawę leży lew. Nie wiem dlaczego tam leży, miejsce niezbyt wygodne i wokół pełno samochodów, no ale kto zrozumie lwa.
Jesteśmy naprawdę w dużym tłumie samochodów, po prostu zrobił się korek. Nagle na drogę przed nami wychodzą trzy lwy. Idą rządkiem, przechodzą dosłownie pól metra od samochodu. A chwile za nimi jeden pojedynczy. Niesamowite.
Przejeżdżamy następnie koło sadzawki przy której śpi ponad 10 hipopotamów koło siebie. Widok niesamowity, choć są trochę daleko.
Jedziemy na lunch do specjalnego miejsca. Parking wygląda jak przy centrum handlowym gdzieś w dużym mieście. Kilkadziesiąt samochodów.
Wysiadamy i dostajemy lunch w pudelkach. Jest tu mnóstwo ptaków, które z powietrza i ziemi próbują wykraść jedzenie.
Wysiadamy i dostajemy lunch w pudelkach. Jest tu mnóstwo ptaków, które z powietrza i ziemi próbują wykraść jedzenie.
Mam jeszcze nadzieje, ze może wpadniemy gdzieś na nosorożca, facet niby szuka przez krótkofalówkę informacji ale chyba mu się już znudziło to jeżdżenie i pyta się czy wracamy. Jeszcze widzimy kilka żurawi koroniastych oraz lwy, które leżą do góry brzuchem. Facet mówi że w ten sposób wygrzewają się po zimnej nocy.
Co jak co ale trzeba stwierdzić, że nasz kierowca naprawdę zna się na zwierzętach, potrafi odpowiedzieć na każde pytanie. Ale pytania tez juz sie skoncza, bo pelni wrazen opuszczamy park.
Co jak co ale trzeba stwierdzić, że nasz kierowca naprawdę zna się na zwierzętach, potrafi odpowiedzieć na każde pytanie. Ale pytania tez juz sie skoncza, bo pelni wrazen opuszczamy park.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz