Bardzo podoba mi się pobliska uliczka ze starymi sklepami.
Oczywiście nie mogło zabraknąć kolacji w stylu żydowskim. Nie pamiętam już niestety nazwy potrawy, ale to mieszanina kilku rodzajów mięs, niczego sobie.
No i wizyty na starym cmentarzu żydowskim:
W niedzielę wybraliśmy się do Wadowic. Niestety pogoda zdecydowanie nie dopisała, trochę padało, zrobiło się zimno, co nie pozwoliło się delektować atmosferą miasteczka.
Wystawa tymczasowa dotycząca Jana Pawła II, znajduje się obecnie w budynku po lewej stronie kościoła, gdyż dom rodzinny Papieża jest w renowacji. Trochę mało eksponatów, spodziewałam się czegoś więcej.
Widok na kościół i dom w którym Wojtyłowie wynajmowali mieszkanie stojący 10 metrów od kościoła.
Liczyłam na kremówkę papieską z cukierni o której wspominał Papież, niestety nie wiedziałam że nie ma już po niej śladu. Jest za to kilkadziesiąt miejsc gdzie można kupić kremówki, no ale to nie to samo. Tutaj miejsce, gdzie się kiedyś znajdowała cukiernia.
W samym Krakowie mamy okazję zaobserwować jako dodatkową atrakcję- trasę maratonu biegnącą przez same centrum. Trochę pogoda nie dopisała biegaczom, bo kropił deszcz.
Wybieramy się też oczywiście na Wawel. Ponieważ jest poniedziałek i wstęp na niektóre wystawy jest bezpłatny, to nawet udaje nam się załapać na dwa OSTATNIE (wow) bilety na wystawę " Wawel Zaginiony".
Wchodzimy też do Smoczej Jamy, która według informacji na stronie internetowej miała być zamknięta, ale nie wiadomo dlaczego można ją jednak zwiedzać. I dobrze.
Przechodziliśmy też obok okna Papieża :
Miły lunch na Rynku tuż przed odjazdem :
Weekend bardzo fajny, udało nam się skorzystać zanim pogoda całkowicie się zepsuła.A kilka dni później byłam na imieninowym ognisku, był ćwirk:
przyjęcie i kiełbaski, padało tylko trochę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz