25 lipca 2012 r.
Ruszamy dalej. Po drodze widzimy żyrafy.
Potem jedziemy i jedziemy i nie widzimy żadnych zwierząt oprócz bydła Masajów, których jest tu naprawdę mnóstwo.
Zatrzymujemy się na lunch, który dostajemy w pudelkach. Nasz kucharz naprawdę dobrze gotuje.
Wjeżdżamy do Serengeti.
Droga staje się strasznie wyboista. I nie ma żadnych zwierząt oprócz antylop.
Kierowca pokazuje nam kopce z okrągłych kamieni charakterystyczne dla tego parku. Często na nich wygrzewają się lwy, niestety nie wtedy kiedy my zwiedzamy park. Popadamy trochę w apatię, bo jedziemy po wyboistej drodze, gdzie nie ma nic do oglądania. A w Serengeti, najwspanialszym parku na ziemi, oczekiwaliśmy wielkiej ilości zwierząt. Pojawia się kolorowy ptak, jaszczurka.
Wreszcie coś ciekawego, w trawie przy drodze leżą dwa lwy. Oczywiście otoczone samochodami. Mają identyczny kolor jak trawa w której lezą. Obserwujemy je dopóki całkiem się nie położą stając się niewidoczne.
Za lwami widzimy jakieś duże antylopy.
Zaczyna się trochę ożywiać. Widzimy w trawie pasące się whardogi.
I egipskie gęsi nad jeziorkiem.
I samotnego słonia w oddali.
Kierowca mówi, że należy uważać na takie zwierzęta, które chodzą w pojedynkę. Często atakują. I większą grupę słoni. Tu udaje mi się zrobić świetne zdjęcie, czterech słoni. Trzy dorosłe stoją w rządku jakby tresowane, a mały centralnie przed środkowym z nich. Ciężko jest uchwycić coś takiego, bo zwierzęta są w nieustannym ruchu.
W sadzawce widzimy pierwszego hipopotama.
I malutkiego krokodyla.
A potem bawoły.
No i podjeżdżamy do miejsca niemalże osaczonego przez samochody.
Przewodnik od razu widzi o co chodzi. Otóż na drzewie leży leopard. Z miejsca gdzie najpierw jesteśmy naprawdę ciężko coś dostrzec. Jednak podjeżdżamy bliżej i o wiele lepiej widać naszego kotka wypoczywającego na gałęzi.
Po tym jedziemy na kemping. Kemping jest prosty, czysty. Rozbijamy namiot, okazuje się Wim i Francuzi tez sami muszą od tej pory rozbijać namioty. Noc mija spokojnie, niestety nie nawiedzają nas żadne zwierzęta itp. Trzymają się z daleka od tego miejsca. Szkoda, że tak bez przygód.
I malutkiego krokodyla.
A potem bawoły.
No i podjeżdżamy do miejsca niemalże osaczonego przez samochody.
Przewodnik od razu widzi o co chodzi. Otóż na drzewie leży leopard. Z miejsca gdzie najpierw jesteśmy naprawdę ciężko coś dostrzec. Jednak podjeżdżamy bliżej i o wiele lepiej widać naszego kotka wypoczywającego na gałęzi.
Po tym jedziemy na kemping. Kemping jest prosty, czysty. Rozbijamy namiot, okazuje się Wim i Francuzi tez sami muszą od tej pory rozbijać namioty. Noc mija spokojnie, niestety nie nawiedzają nas żadne zwierzęta itp. Trzymają się z daleka od tego miejsca. Szkoda, że tak bez przygód.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz